Prezydenty Ukrainy ostrzega, że świat przeżywa "najbardziej niszczycielski wyścig zbrojeń w historii ludzkości" z udziałem sztucznej inteligencji. Prezydent Ukrainy apelował w ONZ o powstrzymanie Putina, zanim ten rozszerzy wojnę na całą Europę. Sugerował rosyjskie drony latające już nad kontynentem i operacje w innych krajach.
"Broń decyduje o tym, kto przeżyje. Nie ma gwarancji bezpieczeństwa oprócz przyjaciół i broni" - powiedział Zełenski dzień po spotkaniu z Trumpem. Amerykański prezydent zaskoczył mówiąc, że Ukraina może odzyskać we współpracy z Europą wszystkie utracone terytoria. Komentarz polskiego premiera był jednoznaczny: “Za tym zaskakującym optymizmem kryje się zapowiedź mniejszego zaangażowania USA i przerzucenie odpowiedzialności za zakończenie wojny na Europę. Lepsza prawda niż iluzje”.
Zełenski podkreślił, że drony ewoluują szybciej niż systemy obronne, a sztuczna inteligencja może doprowadzić do walk dronów z dronami bez udziału człowieka. "To tylko kwestia czasu - niedalekiej - zanim drony będą walczyć z dronami, atakować infrastrukturę krytyczną i ludzi całkowicie autonomicznie". Apelował o globalne zasady użycia AI w broni, porównując to do kontroli nuklearnej. Ukraina produkuje już drony o zasięgu 2-3 tysięcy kilometrów i otwiera się na eksport broni testowanej w prawdziwej wojnie.
-
Dania oskarżyła o "hybrydowy atak" sprawców tajemniczych incydentów z dronami. Przez kilka godzin lotniska w Billund i Aalborg musiały być zamknięte. To kolejny przypadek naruszenia europejskiej przestrzeni powietrznej po podobnych zdarzeniach w Polsce czy Estonii. Duński minister obrony powiedział: "To zdecydowanie nie wygląda na zbieg okoliczności. Wygląda systematycznie".
Drony zaobserwowano także nad bazą Skrydstrup, gdzie stacjonują myśliwce F-16 i F-35. Wszystkie lokalizacje są na półwyspie Jutlandia w zachodniej Danii. Premier Frederiksen określiła podobny incydent w Kopenhadze jako najpoważniejszy jak dotąd "atak" na duńską infrastrukturę krytyczną i powiązała go z serią podejrzanych rosyjskich incydentów w Europie.
Oficjalnych dowodów jednak brak. Duńskie władze zdecydowały się nie strącać dronów ze względów bezpieczeństwa, mimo zakłóceń w ruchu lotniczym.
-
Francja ogłosiła przed ONZ uznanie państwa palestyńskiego. Wywołało to brawa większości przywódców w sali. Do Francji dołączyły Andora, Belgia, Luksemburg, Malta i Monako, dzień po podobnych deklaracjach Wielkiej Brytanii, Kanady, Australii i Portugalii. Trzy czwarte ze 193 krajów ONZ uznaje już Palestynę, ale główne kraje zachodnie robiły to dopiero teraz.
"Zgodnie z historycznym zaangażowaniem mojego kraju na Bliskim Wschodzie, na rzecz pokoju między Izraelczykami a Palestyńczykami, ogłaszam, że Francja uznaje państwo palestyńskie" - mówił w ONZ prezydent Macron. Palestyński prezydent musiał przemawiać zdalnie, po cofnięciu mu wizy przez USA. Potępił "zabijanie i zatrzymywanie cywilów, w tym działania Hamasu z 7 października 2023 roku".
Premier Izraela sprzeciwia się uznawaniu państwa palestyńskiego. Mówi, że to nagroda dla Hamasu, i grozi jednostronną aneksją części Zachodniego Brzegu. Administracja Trumpa również sprzeciwia się rosnącemu uznaniu Palestyny.
-
Ahmad al-Sharaa jest pierwszym prezydentem Syrii przemawiającym przed ONZ od 1967 roku. To koniec długich lat izolacji po upadku reżimu Asadów. Setki ludzi w syryjskich miastach oglądały przemówienie na wielkich ekranach, machając flagami państwowymi. "Syria odzyskuje swoje miejsce wśród narodów świata" - mówił al-Sharaa.
54-letnia dynastia Asadów runęła w grudniu po błyskawicznej ofensywie rebeliantów kierowanej przez al-Sharaa. Nowy przywódca ostro skrytykował Izrael, mówiąc że nie przestał grozić jego krajowi od upadku Assada, co "zaprzecza wsparciu społeczności międzynarodowej dla Syrii". Trwają negocjacje nad porozumieniem bezpieczeństwa, które ma doprowadzić do wycofania izraelskich sił.
Al-Sharaa obiecał postawić przed sądem wszystkich, których "ręce są splamione krwią Syryjczyków". Zniszczył też fabryki amfetaminy które finansowały reżim Assada - 10 miliardów dolarów rocznie.
-
Goryle górskie w Ugandzie stały się symbolem sukcesu ochrony przyrody. Od zagrożenia wyginięciem stały się populacją ponad tysiąca osobników. W Parku Narodowym
Bwindi Im-pene-trable, miejscu światowego dziedzictwa UNESCO, turyści płacą 800 dolarów za pozwolenie zobaczenia goryli. Pieniądze zamieniły kłusowników w ochroniarzy.
Philemon Mujuni, były kłusownik, który pięć lat temu uważał goryle za wrogie zwierzęta do zabicia, teraz kieruje organizacją byłych kłusowników. Zmienił zdanie w 2020 roku, kiedy inni kłusownicy zabili jego ukochanego goryla imieniem Rafiki.
Lokalne społeczności dostają 10 dolarów od każdego pozwolenia oraz 20% wszystkich opłat parkowych. Turystyka wygenerowała pieniądze na wodociągi, opiekę zdrowotną i zatrudnienie dla portierów zarabiających 300 dolarów za pomoc turystom w trudnym terenie. W Ugandzie żyje około połowy światowej populacji goryli górskich, które Międzynarodowy Związek Ochrony Przyrody zmienił status z "krytycznie zagrożone" na "zagrożone".